Miękka piłka piłeczka do gry w nogę kosza dla dzieci
Miękka piłka piłeczka do gry w nogę kosza dla dzieci
Gry Koszykówka - Gry dla dzieci
Molang - Koszykówka - dla dla dzieci - MiniMini+
Mistrzowie koszykówki darmowe - Gry Dla Dzieci
Grać Gry Koszykówka na Gry.pl - graj w gry online na gry.pl
Buty do koszykówki dla dzieci w Zalando
Koszykówka dla dzieci - Niska cena na Allegro.pl
Wybieramy kosz do koszykówki - Sprawdza się w sporcie
Kosz do koszykówki dla dzieci - Niska cena na Allegro.pl
Kosz Do Gry W Kosza - OLX.pl
gry w kosza dla dzieci
gry w kosza dla dzieci - win
Wywiad Sroczyńskiego z Waldemarem Pawlakiem
Rostowski się tylko uśmiechał. Wiedzieli, że z powodu 22 złotych nie wyjdę z koalicji. Z Waldemarem Pawlakiem rozmawia Grzegorz Sroczyński. Paradowska mówiła, że nikt tak nie dostał w tyłek jak Pawlak.
Nie rozpamiętuję.
"Cyborg". "Robot". "Człowiek z drewna". "Terminator". Bolało?
Trochę. Tłumaczyłem sobie, że to chwyty. W Polsce zawsze próbują ci stawiać bariery, jeśli przychodzisz spoza szacownego grona.
Spoza?
Na przykład ze wsi. Rodzice mieli wykształcenie podstawowe, dziadek jeszcze mniej - skończył cztery klasy, ale w kółko czytał książki, pokazywał mi atlasy i powtarzał, że oprócz codziennego tyrania w polu jest jakiś ciekawy świat. Potem niby studiowałem w Warszawie, ale na politechnice, czyli uczelni, która nie dawała łatwej przepustki na salony. Moje inżynierskie wykształcenie sprawiało zresztą sporo kłopotów, bo skłaniało do konkretnego myślenia, a w polityce spotkałem się ze zjawiskiem, które można nazwać ugniataniem mgły. Czasem z tej mgły nic się nie wyłoni, a czasem coś bardzo ciekawego i trzeba to szybko złapać. Trudne było zderzenie z osobami, które potrafiły potoczyście mówić. Geremek. Mistrz retoryki. Mówił swobodnie, z odpowiednią intonacją, był sugestywny. Miałem 30 lat i podejmowałem polemikę, bo nie wiedziałem, że nie wolno. Chłopak po studiach samochodowych ma inne zdanie niż Geremek?! Inżynierek będzie nam mówił?! Środowiska inteligenckie bywają totalnie zamknięte na inne głosy. PSL długo traktowano jak chłopków roztropków, którzy poza zaoraniem pola niczego nie widzą.
Kaczyński też tak mówi. "Byliśmy przez 25 lat odpychani". "Byliśmy wyśmiewani". "Słyszeliśmy rechot".
Nie ma niczego bardziej zapadającego w pamięć niż poczucie upokorzenia. A jak ktoś tkwi w tym zbyt długo, to potem ciężko wyjść.
Byli upokarzani?
To w ogóle nie jest ważne. Upokorzenie jest poczuciem subiektywnym. Pan może być przekonany, że nikogo nie upokorzył, tylko napisał wesoły felieton, przecież nic takiego tam nie padło. A ktoś się czuje wyśmiany.
Duża część działań obecnej władzy wynika z resentymentu jednej postsolidarnościowej elity, która czuła się marginalizowana i lekceważona przez drugą postsolidarnościową elitę. I to się łatwo nie wypali. Dlaczego?
Bo prywatna obsesja Kaczyńskiego na punkcie własnej godności okazała się zbieżna z pewną emocją powszechną.
Bauman pisze, że dla rynku i kapitalizmu ludzie są wartościowi, jeśli mogą tyrać, zarabiać i kupować, a jak nie mogą, to stają się odpadami, które najlepiej byłoby elegancko zutylizować. U nas po transformacji tych "odpadów" zostało sporo. Byli nazywani "homo sovieticus", a teraz chcą usłyszeć: "To inni ci zabrali, zablokowali twój awans, nie pozwolili się rozwijać". Jak ktoś czuje się upokorzony, to zwykle zaczyna upokarzać innych. Pan to rozumie?
Dostałem po dupie sporo, więc rozumiem. I musiałem się mocno pilnować, żeby nie popaść w resentyment, bo wbrew pozorom jestem dość pamiętliwy. Może i przebaczam wrogom, ale nie zapominam.
Komu najbardziej pan nie zapomniał?
Nie powiem. Gliński jest dobrym przykładem technologii obróbki. PiS w 2012 roku zrobiło najnormalniejszą rzecz pod słońcem, do której opozycja ma prawo, czyli zgłosiło wotum nieufności wobec naszego rządu PO-PSL. Kandydata na premiera wskazali spoza własnego środowiska, bo przecież Gliński nie należał do PiS, kojarzono go raczej z Unią Wolności. Kaczyński wykazał się więc pewną otwartością. I co? "Premier z laptopa". "Premier groteska". Cha, cha, cha. Gliński był niemiłosiernie czołgany. W dodatku dla niego mogło to być trzy razy bardziej bolesne niż dla mnie, bo przecież swoi go wyśmiewali.
Swoi?
Własne środowisko. Profesor, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, i nagle koledzy socjologowie rozdają mu kuksańce w mediach. Obserwowałem, czy się z tego wykaraska. Nie wykaraskał się i dziś w wielu wypowiedziach jest bardziej pisowski niż PiS.
Dlaczego Pawlak sobie poradził, a Gliński - nie?
Nie wiem. Bazowy mechanizm obronny, który pozwala przetrwać okresy poniewierania, to autoironia. W kodzie genetycznym PSL było też coś, co uodparniało na taki resentyment. Jako szef partii w zasadzie nic nie mogłem narzucić, jak Tusk czy Kaczyński w swoich karnych szeregach. U nas zbierała się rada naczelna i często prezesa przegłosowywała. Jeśli mi na czymś bardzo zależało, to musiałem innych przekonać, a nie zmusić czy upokorzyć. Wyście zresztą kompletnie PSL nie doceniali, zawsze były śmichy-chichy. Dziennikarze zaczęli o nas dobrze pisać dopiero po 2006 roku, kiedy żeśmy nie poszli na koalicję z PiS. Nagle PSL stało się partią nowoczesną i odpowiedzialną, bo pokazało Kaczyńskiemu figę.
Poszło wtedy o stołki?
Nie doszliśmy do stołków. To wy ciągle dorabialiście PSL gębę, że dla stanowisk zrobimy wszystko. I Kaczyński też tak uważał. Wielkie było jego zdziwienie, jak zaczęliśmy pytać o program. Wziąłem do ręki listę ustaw, które chcieli wprowadzać. W pierwszej dziesiątce było osiem projektów represyjnych! CBA, sądy, prokuratura, służby, służby, służby... A projektów społecznych i gospodarczych co kot napłakał. Powiedzieliśmy Kaczyńskiemu, że taka koalicja nas nie interesuje. Teraz wyciągnęli wnioski.
Czyli?
No, robią mądrzej. Te wszystkie instynktowne tęsknoty nadal mają. Ale zostało to zamaskowane programem 500 plus i nagłaśnianiem innych tematów. Nawet awantura o Trybunał to zasłona dymna, za którą dzieje się rzecz dużo ważniejsza.
Jaka?
Wprowadzenie szerokich uprawnień dla ministra sprawiedliwości. Może ingerować w przebieg każdego śledztwa, podsłuchiwać, zamykać ludzi. Byłem premierem, znam mechanizmy władzy i dostaję gęsiej skórki. Sami sobie strzelają w stopę, tylko jeszcze o tym nie wiedzą.
Bo?
Można to objaśnić na przykładzie spółek skarbu państwa. Obecnie dobrze jest widziane, żeby nowy zarząd złożył jakieś doniesienie do prokuratury na poprzedników. Niby nie ma takiego obowiązku, ale jakoś tak się dzieje, że to robią. To natychmiast prowadzi do zmiany stosunków między pracownikami. Ludzie od góry do dołu zaczynają myśleć tak: "Bezpieczniej nic nie robić, nie podejmować decyzji i niczego nie podpisywać. Co prawda mogą mnie za to zwolnić z pracy, ale nie wsadzą do więzienia". Z dwojga złego co pan by wolał? To, co PiS robi z Polską, jest wewnętrznie sprzeczne. Z jednej strony starają się zagarnąć jak najwięcej władzy, poszerzyć kompetencje urzędników. Ale z drugiej strony wprowadzają mechanizmy, które paraliżują struktury państwa strachem, bo wszystko, co zrobisz, może być użyte przeciwko tobie. Dlatego za chwilę będą mieli formalnie masę władzy zapisanej w coraz to nowych ustawach i minimalne możliwości jej wykorzystania. Bezwładność struktur będzie ogromna. I co się wtedy robi?
Nie wiem.
Szuka winnych. Państwo wzięte za mordę stanie się dramatycznie niewydolne, sprawy nie będą załatwiane efektywnie i skutecznie. Ten bezwład będzie skłaniał rządzących do jeszcze większej represyjności. To się będzie nakręcać.
Może tego chcą.
Nie chcą, samo im się zrobi. Istniejące od dawna wady państwa zostaną wzmocnione przez klimat strachu. W języku fizyki można powiedzieć, że nastąpi dodatnie sprzężenie destrukcji. PiS potrafi odczytywać nastroje społeczne i bierze na sztandary problemy, którymi rzeczywiście trzeba się było wreszcie zająć. Natomiast propozycje rozwiązań dają zabójcze. Na tym zresztą polega cały ten klops z populistami w Europie i Stanach. Mają jakiś szósty zmysł do rozpoznawania społecznych bolączek, potrafią wyłuskać rzeczy, które tradycyjna klasa polityczna wolała omijać szerokim łukiem. Kiedy Marine Le Pen rzuca hasło: "Zapomniane regiony Francji", to trafia w punkt, bo tak właśnie się czują ludzie na prowincji pozbawieni stabilnych miejsc pracy. Kiedy Trump krzyczy: "Amerykański sen jest trupem!", to chwyta coś ważnego dla wielu obywateli, bo stagnacja zarobków trwa w USA od trzech dekad i nawet dobre wykształcenie już nie gwarantuje społecznego awansu. Populistów trzeba zwalczać, demaskować ich cynizm, ale jednocześnie słuchać, co mówią. Podnoszone przez nich problemy musimy traktować poważnie. Jeśli pan poczyta książki Piketty'ego, Stiglitza, Krastewa, Osta, to wszyscy widzą podobne rzeczy. Już same tytuły sporo mówią: "Demokracja. Przepraszamy za usterki". "Źle ma się kraj". Mamy kłopoty.
Główny to jaki?
Polaryzacja dochodów, majątków, szans. I polaryzacja w polityce. Zresztą jedno z drugim idzie pod rękę. Jeśli wpisać w internecie "Polarized America", to można znaleźć ciekawą bazę danych. Polaryzacja poglądów politycznych w Ameryce, rosnąca nienawiść dwóch plemion w Kongresie, napędza polaryzację dochodów. Bo im mniej współpracy między partiami, tym bardziej problemy społeczne nie są rozwiązywane. To przebadano na przestrzeni stu lat. Widać tę samą zależność w czasie Wielkiego Kryzysu w latach 30.
Trump wygra?
Wygra. Na fali niechęci do elit. Elity słusznie są krytykowane, przespały wiele spraw. Tyle że można to wyrazić językiem Donalda Trumpa, ale można też językiem Tony'ego Judta. Można stawiać wszystkich pod ścianą, a można dawać jakieś rozsądne recepty. Judt pisał o zjednoczonej Europie jako projekcie, którego celem głównym wcale nie był wolny handel i wzrost PKB, ale przede wszystkim redukowanie społecznej złości. Służyła temu na przykład polityka rolna. Niemieccy rolnicy poparli faszyzm, więc starano się wymyślić mechanizm, żeby już nigdy nie byli pokarmem dla radykalnych ideologii. I wymyślono dopłaty. Sposób, w jaki Tony Judt patrzył na projekt europejski, był dla mnie olśnieniem.
Dlaczego?
Bo używał argumentów społecznych, a nie rynkowych. "Dopłaty za dużo kosztują i zakłócają działanie wolnego rynku" - słyszę często w polskiej debacie publicznej. PSL jest partią nienowoczesną, bo broni takiego reliktu. Tyle że być może bez dopłat nie mielibyśmy stabilizacji europejskich społeczeństw przez tyle powojennych dziesięcioleci. Z kolei w książce Davida Osta...
Pan wszystko czytał?
Bo muszę. Rzeczywistość stała się tak skomplikowana, że bez książek łatwo popaść w histerię. Słabością polskiej polityki od początku był jednostronny dobór lektur. Zbyt mocno przesiąkliśmy ideami amerykańskimi, a niewiele wiedzieliśmy o koncepcjach europejskich. Na przykład o niemieckiej koncepcji społecznej gospodarki rynkowej. Większość naszych ekonomistów i socjologów pracowała po angielsku, wyjeżdżali na stypendia amerykańskie, a do Niemiec jeździli rzadko. Jedną z ważniejszych książek, którą w Polsce przegapiliśmy, jest "Dobrobyt dla wszystkich" Ludwiga Erharda.
Staroć.
Nie w Polsce! Erhard i inni niemieccy ekonomiści nie mieli złudzeń co do kapitalizmu. Uważali, że ma w sobie zapisany mechanizm destrukcji i pozostawiony sam sobie zżera własny ogon.
Bo?
Wolny rynek wcale nie dąży do jakiejś naturalnej równowagi, tylko do eliminowania konkurencji. To główna jego wada, skłonności do monopolu. Największe firmy przestają wygrywać jakością produktów czy ceną, a zaczynają wygrywać siłą, powstają kartele, oligopole. Dopiero państwo i sprawne regulacje pozwalają wolną konkurencję ochronić. Koncepcje Erharda zostały kompletnie zapomniane, idealizowano wolny rynek aż do granic absurdu.
Rządziliście osiem lat z Platformą. O co się najbardziej żarliście?
Też w gruncie rzeczy o to. Toczyliśmy na przykład nieustanne boje o rozwój polaryzacyjno-dyfuzyjny. To było ukochane dziecko Michała Boniego, który uważał, że najpierw trzeba kraj spolaryzować, czyli wzmocnić regiony silne i bogate, a potem nastąpi dyfuzja, czyli dobrobyt spłynie do słabszych regionów i one też się zabiorą na łódkę szczęśliwości. Myśmy w ten "obiektywny" mechanizm kapitalizmu za bardzo nie wierzyli. Zwalczaliśmy, gdzie mogliśmy.
I zwalczyliście?
Na papierze owszem. Dopilnowaliśmy, żeby w dokumentach strategicznych rządu zostało to złagodzone. Ale różnymi metodami Platforma próbowała narzucać ten pomysł rozwoju. Pamiętam dyskusje na Radzie Ministrów o strategii przygotowanej przez minister Bieńkowską. Pojawiało się tam sformułowanie "regiony zagrożone trwałym wykluczeniem społeczno-ekonomicznym". Mówiłem: "Nie możemy tak pisać, bo urzędnicy dostaną sygnał, że tam jest zadupie i tak już będzie zawsze". Zmieniliśmy na "regiony wymagające szczególnych działań rozwojowych". Trzeba próbować wszędzie wyrównać poziom. Nie likwidować komisariatów, punktów pocztowych, deficytowych połączeń kolejowych, pekaesów, bo nawet jeśli stoi dziesięć chałup i ekonomicznie jest to absurd, to opłaci się społecznie, ludzie nie poczują się wykluczeni, porzuceni, a na końcu wściekli. W tych dwóch wizjach rozwoju jakąś rolę odgrywała też polityka. Nasza baza wyborcza mieszka przecież w takich miejscach. Z kolei PO miała wyborców w wielkich miastach, więc takie neoliberalne myślenie - niech jeszcze bardziej się rozwiną, a prowincji też coś skapnie - jest po prostu wygodne.
Przedszkola to był pański pomysł?
Fedakowej. Miała mocny temperament i potrafiła się z Tuskiem o różne rzeczy wykłócać. Potrzebny był solidny projekt, który pomoże ludziom wychowywać dzieci. Na przedszkola zażądaliśmy miliarda, dostaliśmy od Rostowskiego 300 milionów. Ale i tak było to zwycięstwo. Budżet ma to do siebie, że jak się pojawia w nim jakaś nowa pozycja, to już zostaje. PSL miało być socjalną twarzą tej koalicji.
Tak się z Platformą umówiliście?
Nie musieliśmy się umawiać. Platformy te tematy za bardzo nie interesowały, więc je sobie wzięliśmy.
Nie interesowały?
Do czasu. Kosiniak-Kamysz wywalczył 1000 złotych na dziecko wypłacane przez rok. Najpierw był tępiony przez Rostowskiego, premier Kopacz niespecjalnie się tym interesowała. A potem w toku kampanii wyborczej okazało się, że w zasadzie to od początku był pomysł Platformy. Ani Tusk, ani Rostowski nie byli ortodoksyjnymi monetarystami. Rostowski po kryzysie poluzował budżet, słusznie zrobił. Brak zainteresowania projektami socjalnymi był raczej związany z tym, że obaj nie doceniali konsekwencji społecznych. Uważali, że trzeba robić autostrady, a sprawy społeczne uda się jakoś zaczarować. Nie mieli też cierpliwości zbyt długo siedzieć i wysłuchiwać innych. Po co tracić czas na rozmowy ze związkowcami i pracodawcami? Mamy światły program. Wiemy lepiej. Na tym się wszyscy przejechaliśmy.
Czyli?
Zdechł dialog społeczny. To się zaczęło około 2011 roku. Byłem przewodniczącym Komisji Trójstronnej, negocjowaliśmy ze związkowcami i pracodawcami podwyżkę płacy minimalnej. Śniadek, Guz, Siewierski z Forum Związków Zawodowych, Pracodawcy RP, Lewiatan, BCC, Związek Rzemiosła. Całe to towarzystwo zaakceptowało kwotę 1408 zł, nieco mniej niż chciały związki, ale więcej niż proponowali pracodawcy. Dobry kompromis. Przyniosłem to zadowolony na Radę Ministrów, tymczasem rząd to wyrzucił do kosza. Rostowski złożył wniosek, żeby wynegocjowaną z partnerami społecznymi płacę minimalną obniżyć o... 22 złote.
Ile?!
No właśnie. Wkurzyłem się: "Jeśli będziemy olewać Komisję Trójstronną, to stracimy wiarygodność". Nie chcieli słuchać. Tusk zarządził głosowanie, przegrałem. "Właśnie rujnujemy zaufanie do dialogu społecznego". Rostowski się tylko uśmiechnął.
Właściwie o co im chodziło?
Nie wiem. Pewnie o pokazanie, że rząd jest twardy, probiznesowy i nie będzie się zgadzać na podwyżki. Przy okazji mogło chodzić o podcięcie mojej pozycji w Komisji Trójstronnej, bo Pawlak coś za dobrze się dogaduje ze związkami i pracodawcami, utrzemy mu nosa. Normalne polityczne gry, nic strasznego, tyle że pole do tych zabaw zostało fatalnie wybrane. Jeśli już musieliśmy kopać się po kostkach, to nie kosztem społecznego dialogu, który w Polsce i tak zawsze był słaby.
I co pan zrobił?
Nic. Dobrze wiedzieli, że z powodu 22 złotych nie wyjdziemy z koalicji, byłoby to śmieszne. Mówiłem Tuskowi: "Słuchaj, jeżeli się nie rozmawia przy stole, to się rozmawia na ulicy". I wszystko się sprawdziło, potem była okupacja Sejmu przez rodziców niepełnosprawnych dzieci i parę innych sytuacji. W końcu doszło do takiego klinczu, że związkowcy i pracodawcy w ogóle zerwali Komisję Trójstronną, bo czuli się całkowicie lekceważeni. Przez prawie dwa lata przed wyborami nie prowadzono dialogu społecznego. Władza, która nie rozmawia, sama sobie szkodzi, bo przestaje wiedzieć, co w trawie piszczy.
Co dalej?
Wóz albo przewóz. I nie mówię o Kaczyńskim, Schetynie, Tusku, tylko o Europie. Potrzeba optymizmu. Po Brexicie widać, że albo rozbudzimy nadzieje na przyszłość, albo będziemy zakładnikami strachu, który nas wpędza w jeszcze większy strach. To jest cholernie trudne, ale klasa polityczna musi z siebie wykrzesać romantyczny zapał. Inaczej manipulatorzy w rodzaju Trumpa nas zamordują. Brakuje marzeń, radości, śmiałości. I przekonania, że przyszłość da się kształtować. Korci mnie pomysł, żeby uruchomić dyskusje o przyszłości Europy, ale nie w kręgach instytucjonalnych, nie między urzędnikami, tylko między ludźmi.
Nikogo to nie interesuje.
A nie! Zrobiłem rundkę po znajomych i też spotkałem się z taką postawą: "Przeraża mnie, że to wszystko może się zawalić, ale nic nie robię, bo to nikogo nie interesuje". I tu leży Święty Graal do odkopania. Przed chwilą rozmawiałem z kolegą, który jest tłumaczem z angielskiego, prosiłem, żeby się zastanowił nad słowami oddającymi ducha Europy. Powiedział: "Europa nie ma ducha". I to jest prawda. Jeśli zapyta pan o "American dream", to każdy mniej więcej odpowie, na czym polega amerykańskie marzenie. A na czym polega europejskie marzenie? Mamy duży kłopot z odpowiedzią. Jeśli nawet jakieś odpowiedzi się pojawiają, to formułowane w biurokratycznym czy biznesowym języku. O Unii rozmawiają głównie eksperci i technokraci, którzy próbują odpowiadać na pytania w rodzaju: "Jak poprawić mechanizm konwergencji?". Tymczasem powinniśmy rozmawiać nie o tym "jak", ale "dlaczego". Dlaczego właściwie chcemy Unii? Po co to wszystko robimy? Czyli najpierw idea, a dopiero potem inżynierskie rozwiązania techniczne. Konstytucja amerykańska zaczyna się od słów "We the People". A traktat Unii Europejskiej zaczyna się tak: "Jego Wysokość Król Belgów, Jej Wysokość Królowa Danii, Prezydent Republiki Federalnej Niemiec, Jego Wysokość Król Hiszpanii" i tak dalej, bo w preambule są królowie wymienieni i prezydenci.
Unia elit.
Tak. To coś pokazuje.
CV Waldemar Pawlak: był nieprzerwanie przez 26 lat posłem PSL, dwa razy premierem (w 1992 roku przez 30 dni, a potem w latach 1993-95). W rządzie Tuska przez pięć lat był wicepremierem. W ostatnich wyborach nie dostał się do Senatu. Jest prezesem Ochotniczych Straży Pożarnych, doradza związkowi Pracodawcy RP, prowadzi z synami gospodarstwo rolne. źródło: http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,20557773,waldemar-pawlak-wkurzalem-sie-tlumaczylem-ale-tusk-nie-chcial.html
Im dalej zajdziesz, tym lepsi będą przeciwnicy i tym trudniej będzie wrzucić piłkę do kosza. W tej grze używaj myszki. Mistrzowie koszykówki to jedna z wybranych przez nas darmowych gier w kategorii Gry Koszykówka dla dzieci. Na stronie grydladzieci.pl dostępnych jest wiele innych Gry Koszykówka. Koszykówka dla dzieci na Allegro.pl - Zróżnicowany zbiór ofert, najlepsze ceny i promocje. Wejdź i znajdź to, czego szukasz! Stojak do gry w kosza. Dla Dzieci » Zabawki 20 zł . Gdańsk, Przymorze Wielkie 13 sty. Zestaw Do Gry Koszykówki KOSZ DO POKOJU 60-120cm Dostepnych jest wiele równych gier, w których gra sie w pilke, ale gry koszykarskie sa nadzwyczaj popularne. Mozesz zagrac w koszykówke z dinozaurem, cwiczyc rzuty za trzy punkty albo zostac mistrzem koszykarskich gier dla dzieci. Wymiary tablicy do kosza to 105 na 180 centymetrów – dotyczy to oczywiście oficjalnych przepisów gry. >> SPRAWDŹ KOSZE DO GRY W KOSZYKÓWKĘ. Wysokość kosza do koszykówki – jaką wybrać? Można także wybrać kosz do koszykówki dla dzieci, który jest przystosowany rozmiarami dla najmłodszych adeptów tej dyscypliny. Bezpieczeństwo, maksymalna funkcjonalność, wyrazisty design - buty do koszykówki dla dzieci dają najmłodszym sportowcom możliwość skupienia się wyłącznie na przyjemności czerpanej z gry. Modele z wysoką cholewką, czyli High Topy, są wskazane w przypadku, gdy gra odbywa się na asfaltowej nawierzchni. Gry dla Dzieci. Gry Makijaż. Gry o modzie Biegnij do kosza i wykonaj wsad wszech czasów w naszej genialnej kolekcji gier o Spełnij swoje sny o grze w światowych drużynach koszykówki w tych grach dla dzieci i dorosłych. Możesz zagrać w mniej angażującą grę jeden na jednego w parku albo wziąć udział w emocjonującym Miękka piłka piłeczka piankowa do gry w nogę, kosza dla dzieci. Piłka w trzech kolorach: żółty, biały i zielony. Piłka dla dzieci o średnicy 10 cm. Kosz do koszykówki dla dzieci na Allegro.pl - Zróżnicowany zbiór ofert, najlepsze ceny i promocje. Wejdź i znajdź to, czego szukasz! Gra online dla dzieci, która rozwiją zdolności zręcznościowe dzieci. Zagraj w kosza z Molangiem.
Najgorsze strzelanki ze Steama – Gry z Kosza - YouTube
Polowanie na słynnego dyktatora, podróbka Dooma, gra o strzelaniu do lam? Gry z Kosza prezentują prawdopodobnie najgorsze strzelanki, jakie można znaleźć na ... Gry dla dzieci i różne zabawy to najlepszy sposób na nudę! Dziś UBU i Pola pobawią się w różne świetne zabawy i zapraszają do gry wszystkie dzieci! Pobawmy s... About Press Copyright Contact us Creators Advertise Developers Terms Privacy Policy & Safety How YouTube works Test new features Press Copyright Contact us Creators ... Darmowe gry dora dla dzieci po polsku już czeka: http://www.mamydzieci.pl/gry_tagi/gry-dora-dla-dzieci/ Ćwiczenia koordynacyjne i funkcjonalne dla dzieci nakierowane na podstawowe elementy sportów zespołowych (odbijanie, kozłowanie, postawy). Ćwiczenia z piłką ... NIEZWYKŁE METODY DLA RODZICÓWBycie rodzicem nie jest łatwym zadaniem i każdy rodzic potrzebuje pomocnych pomysłów, które ułatwią im życie. Mamy dla was kolek... Gry dla dzieci: Wheely po polsku z komentarzem BlueJane! Poznajcie sympatyczne auto i przejdźcie razem ze mną wszystkie poziomy, każdy level! Jest to bardzo ... Szczegóły na stronie: http://www.kocham-zabawki.plPiggin Boogers • Megableu • Gry dla dzieci#MegaBleu #GryZręcznościowe #GryDlaDzieci #ŚmieszneGry Nauka gry w szachy dla dzieci - lekcje gry w szachy dla początkujących odc. 2 - wojna pionków W tym odcinku poznamy figurę pionek. Dowiemy się ile punktów są... Zasady gry w debiucie - rozwój wszystkich figury, roszada chroni Króla. Materiał dla nauczyciel, którzy uczą szachów małe dzieci.Jeśli podoba Wam się projekt...